wtorek, 20 stycznia 2015

Gdzieś za ścianą z własnego umysłu

Poczułam, że mnie opuszcza. Powoli, delikatnie odchodzi. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiła pierwszy krok. Ale czy jestem już gotowa? Czy ja tak na prawdę tego chcę? Nie wiem. Nie czuje się bezpieczna. A może pragnę jej powrotu? Tych łez, tak subtelnie płynących po moich policzkach, tego uzależniającego kłucia w środku, niewytłumaczalnego smutku, zapomnienia. Oddaliłam się od świata, ale to nie było przez nią, nie oskarżam jej. To było środowisko. Niewyrozumiałe i zbyt głupie, aby zauważyć, że każdy ma prawo być tam gdzie chce. Ale teraz, gdy wszystko się już zawaliło, nie mam chyba sił na budowanie tego od początku. Czuje gdzieś w środku strach, że mnie opuści. A gdy to się stanie, ja zostanę sama, nikt mnie już nie obroni. Jak mam ją odzyskać, nie raniąc bliskich, którzy jeszcze przy mnie zostali? Jak nauczę się bez niej żyć? To zbyt ciężkie. Dociera to do mnie dopiero teraz, kiedy czuje, że jej odejście może stać się realne. Nie wierzyłam w to, chciałam mieć normalne życie, ale teraz.. nie chcę jej opuszczać tak łatwo, zbliżyłyśmy się do siebie. Ale to już przesądzone, w końcu będzie musiała odejść, przecież oni nie pozwolą jej zostać. Ale jeszcze wróci, ja to wiem, kiedyś na pewno.