sobota, 29 czerwca 2019

Nie wiadomo kiedy
policzki pokryte zostają błyszczącymi kryształkami,
oczy zmieniają się w szklane kule,
a powietrze staje się ciężkie.
Dusza pragnie wyrwać się z ciała i biec. 
Biec jak najdalej od myśli,
od całego tego haosu.
Gdzieś, gdzie nie czuć samotności.
Nie czuć strachu. 

Oddech powoli zaczyna przywykać do toksycznego powietrza. 
Szklane kule otulane są przez zmęczone powieki.
Ciało próbuje skulić się w kłębek, 
jakby nagle przypominało sobie o braku skorupy.
Gonitwa myśli odchodzi,
pozostawiając opustoszały umysł,
wyczerpany i wrażliwy na najdelikatniejsze bodźce.
Słyszy i widzi więcej,
czuje dokładniej,
wolniej,
aż pogrąża się w transie.
Musi odetchnąć.
Odpocząć.

wtorek, 18 czerwca 2019

Przychodzi czasem ten rodzaj samotności,
kiedy czujesz, że nie masz się do kogo zwrócić.
Pragniesz tylko aby ktoś usiadł obok i wypełniał przestrzeń.
To ten rodzaj samotności,
gdzie każde wyjście do ludzi wysysa ostatnie krople sił i łamie kości,
każdy naturalny odruch staje się oszustwem.
To ten rodzaj samotności,
kiedy czujesz jakby nikt na świecie nie był Tobie bliski.
Gdy patrząc na gwiazdy zastanawiasz się czy on też patrzy.
I mimo że naprawdę chcesz w to wierzyć
czujesz, że to poczucie samotności będzie trwało już wiecznie. 

niedziela, 9 czerwca 2019

Odpływam za każdym razem w innym kierunku
jakbym chciała znaleźć jakiś znak, że jestem na dobrej drodze.
Zastygam w miejscu 
patrząc w świecący ekran
ciemne niebo
białą ścianę
w przestrzeń.
Nie wiem w którą stronę ruszać
więc stoję i kręcę się w kółko.
A gdy nie patrze
każdy z kabelków w moim umyśle gdzieś ucieka
Przeplata się między innymi 
zmienia kolor
aż w końcu wszystkie zlewają się w czarny kłębek
w który wpadam.
Próbując się wyrwać
wplątuje się bardziej.
Opuszczam ręce 
uspokajam oddech
i patrze jak płyną
a ja razem z nimi

wtorek, 16 kwietnia 2019

Ruszam do przodu zacięcie.
Żarze się, wypalam, czekam na kolejny podmuch wiatru.
Syczę, szukam, chowam się i staram nie zniknąć.
Płonę. Przysypują mnie piachem.
Czy mam szukać w tym ukrytego znaczenia?
Gasnę, wybaczam, odnajduje się wśród popiołu.
Tańczę razem z wiatrem. Lśnię w promieniach słońca.
Uczę się na nowo.
I gdy jestem gotowa znów dać życie płomieniom, oni wracają.
Czego chcą? Czy mogę im zaufać?
Chcę wierzyć, że ogrzeje ich zimne spojrzenia.
Rozpalę serca.
Płonę, czekam, przygasam.
Gdyby tylko chcieli przy mnie zostać.
Pokazałabym im jak przyjemne jest moje ciepło.
Nauczyłabym jak się nie sparzyć.
Uzmysłowiła piękno.
Obnażyła tajemnice ciszy.
Oddała swoją subtelność.
Gdyby tylko chcieli...
Gdyby pozwolili...

sobota, 16 lutego 2019

Dziury przykryte nowym płaszczem, nie łatają starego. 
Silniejsze podmuchy wiatru 
wciąż są w stanie dotrzeć do wrażliwego ciała.
Ciała które czuje, że jeśli tylko potrafi utrzymać równowagę,
może dzielić się płaszczem z innymi. 
Tego uczucia siły nie da się porównać z niczym innym.
Poczucia bycia ważnym, 
bycia potrzebnym.
Ale ciało nie chce wyrywać kieszeni płaszcza innym, 
jeśli wie, że nie będzie w stanie oddać tego samego. 
Nie chce być powodem dziury, 
której nie będzie umiało załatać. 
Ciało boi się prosić o pomoc w łataniu swojego okrycia.
Boi się, że nie będzie umiało podziękować wystarczająco.
I choć niektóre podmuchy zimna osłabiają je,
oddalając wypracowane punkty systemu,
zdezorientowane - szuka w sobie niewygodnej cierpliwości.
Cierpliwości, której ma już tak bardzo dosyć. 
Cierpliwości, która niesie ze sobą tak wielką siłę, 
w zamian za zagubienie, samotność i ciszę. 
I chce wierzyć, że przyjdzie ten czas, 
kiedy pozwoli komuś połatać swój płaszcz. 
Pozwoli poczuć się znów jak w domu.