niedziela, 22 lipca 2018

To nie smutek, nic co można wyleczyć, czego można się pozbyć. Wielka pustka, której nazwa nie istnieje. 
Chwila nostalgii, zamyślenie. Czas powoli zwalnia, wyostrzają się zmysły. Słońce przyjemnie otula ramiona, a wiatr tańczy z kosmykami włosów, muskając delikatnie policzki. Całkiem przyjemna odmiana odpływania w nicość. Ale zwykle nie pozostaje ona tak ciepła. Nie trzeba długo czekać na macki, miękko wciągające ofiarę do swojego nory. Moment zawachania, kolejny, i następny. Uderzają jeden po drugim, rażąc całe ciało impulsem elektrycznym. Teraz Twoja kolei. Masz dziś siłę walczyć? Może uda Ci się cofnąć o krok, może ktoś Cię uratuje, przypadkowo przerywając ten trans. A co jeśli to nie dziś. Może zmęczyłeś się walką. Ona to wykorzysta. Nagłe ostre ukłucie. Panika. Nie wiesz co się dzieje, gdzie jesteś. Wszystko co widzisz, o czym myślisz staje się niemożliwe. Każda najprostsza czynność Cię przeraża. Chcesz uciekać, twoje odrętwiałe kończyny zapominają jak się chodzi. Chcesz przez chwile poczuć się bezpiecznie, ale Twoim jedynym towarzyszem jest strach. Ten paraliż trwa jakąś chwile. Potem przestajesz czuć cokolwiek. Jesteś jak kawałek mięsa unoszący się samotnie w ciemnej nieskończoności. Czas znów zwalnia. A Ty lunatykujesz między życiem, które w tempie ósemek płynie bez Ciebie. Wybudzenie się jest zazwyczaj najdłuższym etapem. Czasem nieostrożnie możesz zahaczyć o macki, które wciągają Cię z powrotem. 
I może da się zamknąć ciemność w klatce. Ale samotność lubi przypominać Ci o starych znajomych, którzy chętnie wpadną, dotrzymać Ci towarzystwa.
Nie, Ty nie chcesz, walczysz, ale coś jest nie tak. Wpadasz w dzióre za często. Próbujesz odepchnąć od siebie sugestie rozumu. Wciąż boisz się przyznać, że to Ty jesteś ciemnymi mackami. Ta odchłań to część Ciebie. Kreujesz ją, niebezpiecznie krążąc na granicy między tym co pragniesz, a tym co możliwe. Chesz wszystkich ocalić. Chcesz lepiej, więcej, dokładniej. Projektujesz idealny krąg, gdzie nigdy nie osiągniesz spełnienia. 

niedziela, 15 lipca 2018

Wypalona dzióra jest już tak wielka, że zaczynam słyszeć w niej echo. Śmieje się ze Mnie.
Nie wiem czy uciekać, zostać, czekać...
Przestaję rozpoznawać siebie. Już nie wiem kim jestem. Nie wiem czy umiem jeszcze czuć. 
Bezsilność, panika, strach... nic.
Pustka.
Nie mam siły znów tłumaczyć, nie umiem. Teraz potrafię tylko odrzucać każdą nową duszę, która mogłaby zostać wciągnięta przez tą nieskończoną odchłań. 
Im bardziej Mi zależy, tym bardziej się gubię. 
A ten świat- nie ma mapy.